wtorek, 28 września 2010

Jedzonko z ostatnich dni

Tych dni które są wprowadzaniem zdrowszych rzeczy i w mniejszych ilościach :-)

Jedną z najlepszych rzeczy jakich jadłam to przepyszny owocowy szejk no pycha

 pierwszy raz zjadłam papaję i surowego ananasa mniam mniam pyszota a na gotowy szejk amarantus.











Sałatka
szpinak
mieszanka sałat
awokado
kilka grzanek
sos z oliwy soku z cytryny czosnku i ziół




gotowe masło orzechowe
Postanowiłam zrobić domowe masło orzechowe, a w czym? w elektrycznej maszynce do mięsa i wyszło lepsze niż ze sklepu. Orzechy ziemne zmieliłam kilkakrotnie na masę konsystencji masła kupczego. Było przepyszne.
po trzykrotnym zmieleniu


po pierwszym zmieleniu




po lewej stronie domowe masło, a po prawej  kupcze wielka różnica i w smaku i konsystencji
Upiekłam chałkę i chlebek 


Zielony szejk

szpinak
banany
jabłka
jarmuż
seler naciowy
zmielone siemię lniane i słonecznik
amarantus

zielony szejk

Placuszki z cukini

duża cukinia starta na grubych oczkach
przyprawy trochę awokado z czosnkiem i smażyłam na patelni na złoty kolorek, trochę się rozpadały ale były bardzo dobre, zjedzone z bigosem.








Szejk pomarańczowy
banany
pomarańcz
granat
ananas
mango
jabłko

a granat przekroiłam na pół i stukałam łyżką drewnianą i ziarenka same wyleciały :-)





Szejk żółty
dałam dużo bananów 4 szt
ananas
pomarańcz
mango
2 jabłka
siemię lniane
amarantus


Zagubiona w czasie

Jak ten czas płynie już tak dawno mnie nie było na blogu i nie wiem co się dzieje u każdego. Komputerek mam już sprawny więc mogę pisać, ale z drugiej strony nie miałam kiedy. Dużo się działo w ostatnim czasie. A z jedzeniem to już w ogóle. Przez ten tydzień pochłaniane było wszystko co napotkałam w kuchni, mimo że brzuszek już był pełny oczy dalej wołały jeść jeść. I tak to wyglądało, ale od wczoraj jest inaczej powstrzymuję się i ograniczam, trochę wychodzi a trochę nie, zaczynam przyzwyczajać się i mój żołądek. Z Anią http://cudownediety.blogspot.com/ zrobiłyśmy zakupy zdrowego i pysznego jedzonka. A teraz wszystko wchodzi w codzienne menu. Oczywiście duuużo bananów które uwielbiam i pyszne szejki to teraz codzienność. Odczuwa się wielką różnicę gdy zjada się nawet tego jednego szejka dziennie. Buzia się śmieje, brzuszek zadowolony i ogólnie czuję się znakomicie a i trawienie jest bardzo dobre. Poszłam do biblioteki z nadzieją, że znajdę jakieś fajne książki na temat zdrowia, no nie powiem żeby było ich wiele, ale kilka się znalazło. Jak przeczytam to dam znać co ciekawego się dowiedziałam. Apropo jedzenia to zauważyłam że nie tylko ja tak mam że ostatnio pochłania się za dużo pokarmu, większość ma z tym problem, chyba ta pogoda i jesień pociągnęła nas do tego aby zrobić zapasy na zimę. Mi ten okres przejadania się nie pasował, czułam się ociężała i nie miałam na nic ochoty. Przypominając sobie jak czułam się na diecie to bardzo mi tego brakowało, więc chciałam to zmienić, wprowadzam zmiany pomału, ale już czuję się lepiej bo jem więcej owoców i warzyw a to daje wielką energię :-). A czas dla mnie przestał ostatnio istnieć żyłam z dnia na dzień, wszystko kręciło się w niesamowitym tempie a ja się temu poddawałam. Dopiero teraz zastanawiam się hmm co ja takiego robiłam w zeszłym tygodniu, po prostu nie zarejestrowałam tego w moim umyśle i tak jakby starciłam tydzień życia. Wydaje się to dziwne  a jednak może się to przydarzyć. W planach mam zaplanowanie sobie takiego stylu żywienia, który będzie dla mnie idealny. Trochę czasu pewnie to zajmie, ale czego się nie robi aby czuć się wyśmienicie. Nie zrezygnowałam z picia naczczo wody z cytrynką bo dla mnie to jest rewelacja, czuję że sprzyja to mojemu organizmowi co jest ważne.

wtorek, 21 września 2010

Podsumowanie diety oczyszczającej

Dieta oczyszczająca to rewelacyjny sposób na pozbycie się toksyn z ciała i umysłu. Na mnie zadziała świetnie. Chciałabym wspomnieć o tym że nie uważam tej diety jako postu. Bo post sam w sobie to niejedzenie niczego, a ja jadłam. Teraz podsumowanie co mi dały te cudowne ok 2 tygodnie na tej diecie.

Plusy diety
- schudłam ok. 1,5 kg ( no cóż spodnie spadają, buzia szczupła ale chociaż toksyny ze mnie uszły :-)
- świetny humor i uśmiech na twarzy
- pozytywne myślenie
- ogranieczenie ilości jedzenia
- dobre samopoczucie fizyczne ( po tygodniu miałam wiele energii)
- wyciszenie się
- wyraźne odczucie lekkości organizmu

Minusy diety
tak się zastanawiam czy jakieś są, prowadziłam drugi raz dietę i nie za wiele było teraz minusów
- przez kilka pierwszy dni odczucie zimna, chodziłam w dwóch grubych sweterach.
- 3 dni odczucie słabości fizycznej.
No nic innego nie pamiętam żeby mi się coś nie podobało, ogólnie miałam bardzo dobre nastwaienie z waszej strony i było mi łatwiej :-)

Niedziela - Poniedziałek czas przemyśleń

Ostatni dzień diety ( Zakończyłam na 13 dniu bo w niedzielę skubnęłam co nie co). Ciężko było dzisiaj bo cały czas myślałam że to już mogę zjeść coś pysznego no  i nie dałam rady skubnęłam trochę pieczywa z nadzieją że zaspokoję swój "głód" na dawne jedzonko. Rano byłam w podróży i zjadłam sporo kalafiorka, dopiero wieczorem się skusiłam na coś innego. Nie dało mi to jednak zaspokojenia bo krótko mówiąc się zawiodłam, phi jakiś tam chlebek razowy nic wilekiego. Rozczarowanie że to miało być takie fajne. Tyle czasu się "męczyłam" i na końcu czeka na mnie niespodzianka w postaci jedzenia produktów z codzienności. No ja tak tego nie odebrałam, oczywiście to że koniec diety daje takiego kopa że wow zjem to i to, ok może być ale powinnam napisać sobie wilką kartkę w kuchni BASIA ZWOLNIJ TEMPA NIE SZALEJ Z POSPOLITYM JEDZENIEM. Dobrze tylko po czasie się zorientowałam, nie cierpiałam fizycznie, nie nic mnie nie boalało po tym jak zjadłam chlebka i innego pieczywa, tylko psychicznie czułam się taka zdołowana. Dało mi to do zrozumienia hej przecież nie musisz wracać do dawnego stylu odżywiania to co ci każe to te kilkanaście lat które gdzieś tam krzyczą zjedz przecież zawsze to jadłaś. Psychika mówi mi jednak inaczej, skoro już tyle wiesz że to jest zdrowe a to nie to wybierz te zdrowsze rzeczy. W poniedziałek zjadłam trochę warzyw i trochę zbożowych produktów i sojowego napoju. I znów poczułam się dziwnie fizycznie ociężała jakbym zjadłą cegłę. Psychicznie ciężko, byłam zdołowana i brakowało mi tej energii i uśmiechu jaki miałam na diecie, to było coś a teraz jestem zawiedzona, że to tak ciężko idzie nie czuję tego że za szybko wprowadziłam zbożowe produkty. No i jeszcze jedna rzecz mnie zdziwiła bo na diecie w ostatnich dniach jadłam może 3 posiłki w malutkich porcjach a przez te półtora dnia zauważyłam że aby się najeść trzeba większą ilość zjadać to widać od razu że żołądek musi być zapchany. Po prostu nie czułam się dobrze, więc sobie pomyślałam że nie muszę przestawać jeść tych rzeczy co na diecie, mogę je już ubogacać innymi warzywami i owocami, wprowdzę oliwę,orzechy itp. Będę się szkolić w tym co mi pasuje a co nie a przede wszytskim słuchać swojego oraganizmu co potrzebuje. Jak na razie to nawet nie myśle o zjedzeniu mięsa, mleka krowiego i przetworów, białego chleba, chcę jak najdłużej wytrzymać wiem że nie będzie to łatwe, zobaczę jak to będzie w czasie na pewno będe informować o tym jak zmienia się mój styl żywienia. W końcu tytuł to wędrówka po zdrowie i o tym muszę pamiętać, aby do niego dążyć i nie zapominać. A jak zdarzy się dzień w którym będę chciała zjeść coś niezdrowego to mam nadzieję że włączy mi się czerwona lampka i powie mi nie. Ale jak zjem to nie będę robić z tego nie wiadomo co bo od czasu do czasu nie zaszkodzi. Na dzień dzisiejszy dużo warzyw i owoców, produkty zbożowe, orzechy itp. i dużo pozytywnego myślenia i uśmiechu :-)

sobota, 18 września 2010

dzień 13

Woda z cytrynką
Śniadanie 2 jabłka
Obiad kalafior z ogórkami i koperkiem
Kolacja 2 jabłka

Cudownie się czuję koniec diety oczyszczającej jeszcze tylko jutro ale myślę że wprowadzę do obiadu np łyżkę kaszy bo i tak czuję się już oczyszczona więc nie potrzebuję dłużej ale warzywa na pewno będą.
Jak będę miała dostęp do swojego komputera do napiszę podsumowanie diety oczyszczającej a na razie nie będę mniała jak pisać bo komputerek dalej szwankuje.

dzień 12

Już końcówka diety oczyszczającej a ja bardziej myślę o jedzeniu powszechnym oj źle siędzieje. Ale z drugiej strony pomyślałam że jest ok bo psychicznie już się nastawiam na zmianę pożywienia.
Jak co dzień woda  z cytrynką.

Obiad

Leczo


Na podwieczorek sok marchwewkowo - jabłkowy


Kolacja
brokuł, kalafior i troszkę lecza

i w ciągu dnia kilka jabłek.

czwartek, 16 września 2010

dzień 11

Dzisiaj dzień ekspresowy. ledwo się obudziłam a tu już noc. Rano się trochę spieszyłam bo musiałam pozałatwiać różne sprawy więc zrobiłam sobie ciepłą wodę z cytrynką. Potem popracowałam w domu zjadłam pół grejpfruta i na miasto szybkim krokiem żeby się rozruszać. Załatwiłam wszystko i bardzo jestem z tego zadowolona. W domu postanowiłam zrobić sobie suróweczkę, która była co tu mówić przesmaczna.
Obiad

kapusta pekińska
cukinia
papryka żółta
łodyga selera
jarmuż
pomidory
kiełki jakie chcemy ja dałam rzeżuchy i lucerny
woda i sok z cytryny i zioła
sól
pieprz



A na kolację był arbuz

 ( arbuz można jeść dopiero w 8 dniu diety jako dodatek do surówki, oczywiśćie też nie za dużo bo jest słodki a ja miałam mało słodki i pozwoliłam sobie na więcej ) ogólnie nie przepadam za arbuzami ale z racji tego że na diecie można z owoców cytryny, grejpfruty i jabłka to oczywiście zjadłam ze smakiem bo to coś nowego.
No  i kilka jabłek jak zwykle poszło, będę musiała niedługo znowu wybrać się na bazar po jabłuszka. Tak i dziisaj mi ten dzień zleciał jestem bardzo szczęśliwa życiem i tym co mnie otacza. Tak się dzisiaj przyglądałam zachowaniom ludzi, nie widać u nich tego szczęścia. Są tacy przygnębieni, nie wszyscy ale większość. Mam to wielkie szczęście że mogę być na tej diecie i czuć jak moja dusza jest rozjaśniona jak wiele rzeczy przychodzi mi z łatwością więcej rzeczy rozumiem i to jest wspaniałe. Polecam każdemu kto potrzebuje więcej uśmiechu zjedz dziennie kilka owoców i warzyw zobaczysz że twój organizm będzie zachwycony i od razu pojawi się uśmiech na twojej twarzy. Znowu mało jedzenia się wydaje, ale nie potrzebuję więcej tyle jest dla mnie w sam raz. Pozdarwiam gorąco :-) 

środa, 15 września 2010

dzień 10

Coraz bliżej końca, coraz więcej energii i uśmiechu na twarzy. A najbardziej zadowolona jestem z tego że dieta daje mi sporo pozytywnego myślenia co mi pomogło w ostatnim czasie. Nie przejmowałam się za bardzo wręcz przeciwnie zawsze starałam się znaleźć jak najlepsze rozwiązanie, ta dieta jest naprawdę super. Niestety mój komputer nie wytrzymał napięcia i się niespodziewanie popsuł po tykm jak wstawiłam ostatni post i zaniemógł. No na szczęście mam dostęp do drugiego komputera, ograniczony ale zawsze jest więc bedę mogła pisać na bieżąco. A komputer czeka naprawa.
Śniadanie
woda z cytryną
2 jabłka
Obiad
kalafior z kiełkami rzeżuchy i lucerny


Podwieczorek
grejpfrut

Kolacja
Arbuz


W ciągu dnia zjedzone 5 jabłek
No i kiełki które niedawno zaczęłam robić teraz wyglądają tak

rzeżucha


czerwona kapusta

lucerna















To będzie na tyle pisania. Dużo buziaków przesyłam i pozytywnej energii.

wtorek, 14 września 2010

dzień 9

Dzień zaczęłam 0,5 l ciepłej wody z cytrynką.
A na śniadanie 1 jabłko

I tak wyruszyłam na bazar po kolejne jabłka, które pożeram na tej diecie. Tak więc zakupiłam 5 kg.

zagląda jeszcze cukinia z której muszę coś zrobić, ale jeszcze nie wiem co :-)

Zakupiłam jeszcze u miłego pana kaszę gryczaną niepaloną, soczewicę i słonecznik do chlebka bo się skończył, ale to na jedzonko dla rodzinki.
A ja po przyjściu z zakupów zjadłam troszkę brokułów. Jak wracałam poczułam jak mnie kolana kręcą, jak weszłam do domu to nie mogłam o niczym innym myśleć tak mnie to drażniło. Nie jest to efekt diety bowiem zbiera się na deszcz i każdy narzeka, że go coś boli. Niestety deszcz szykuję się "nienaturalnie", to przez chemtrail, temat kontrowersyjny lecz prawdziwy. Gdy się zbiorę napiszę o tym oddzielny post bo to ma też związek z naszym zdrowiem więc warto o tym wspomnieć. Potem zabrałam się za pieczenie chleba po raz kolejny, tym razem postanowiłam zrobić jeszcze raz ten sam chleb co wcześniej tylko zrobiłam połowę porcji czyli 1 bochenek. Znowu pachniało w całym domu mmm ślinka leciała, nie powiem. I przez resztę dnia nie chciało mi się jeść nic prócz jabłek więc zjadłam ich do wieczora 5 sztuk, nic poza tym. Więc mało jedzenia i ogólnie mało się dzieje. Moje przemyślenia w ciągu dnia są różne, czasami myślę sobie o życiu, jak to będzie za te kilka miesięcy, lat czy ułoży się po mojej myśli. Umysł jest bardzo otwarty na pomysły, wiem że ta dieta w tym bardzo pomaga. właśnie  dzisiaj sobie pomyślałam że im bliżej końca diety oczyszczającej to zaczynam myśleć co już będę jadła, co zrobię i w ogóle. STRASZNE to jest :-/ . Ale wiem, że dieta dojdzie do końca, po prostu odzywa się we mnie styl życia jaki dotąd prowadziłam i taki jakim żyje reszta rodziny, bo oni jedzą to co zwykle. Wczoraj kupili banany a ja banany kocham, więc nie powiem że było mi łatwo, ale powąchałam popatrzyłam i powiedziałam że nie chcem, po prostu mi się nie chce. Silna wola i wiara w siebie to jest to. Uwielbiam przebywać w kuchni to moja pasja i ciężko byłoby się z nią rozstać. Nie wiem jak moje życie potoczy się dalej jak będę się odżywiała, oczywiście że chciałabym zdrowo, codziennie świeżo wyciśnięty sok jakaś sałatka, i warzywa to powinno być w codziennym menu człowieka. I ja chciałabym się tego trzymać nie wiem w jakim stopniu, bo zbliża się chłodniejsza pora roku a jakoś nigdy nie kupowałam warzyw i owoców w sklepach bo były w jakimś stopniu swoje. I nie do końca  jestem za tym żeby jeść w sporej ilości tej ze sklepu, no ale cóż nie ma wielkiego wyboru bo nikt nie wyhoduje sałaty czy ogórka w środku zimy we własnym ogrodzie, a szkoda, ale skoro sałatka to będę pewnie kupować warzywka i inne. A jaki styl żywienia ?? Nie mam pojęcia czuję że jeszcze nie dojrzałam do podjęcia takiej dezyzji. Pewnie minie jakiś czas aż któregoś dnia podejmę decyzję koniec z mięsem, sztucznymi chemicznymi produktami (chociaż tych to starałam się unikać już dłuższy czas)itd. Mam to wilekie szczęście że w domu jest trochę produktów których mogę z pewnością używać i wiem że nie są napakowane antybiotykami i innymi paskudztwami, są robione w domu, czy też hodowane. Tak więc decyzja zostanie podjęta w odpowiednim czasie, który kiedyś nastąpi, bo nie wiemy co nam życie przyniesie. Każdy dzień to niespodzianka, czasami nas zadowalająca czasami nie, różnie bywa, ale żyjemy dalej uczymy się na własnych błędach i starajmy się nie popełniać ich kolejny raz. A na razie cieszę się chwilą i staram się nie martwić co będzie kiedyś, wiadomo każdemu jest ciężko, ale akceptując pewne sprawy a w szczególności siebie jest o wiele łatwiej. Ico najważniejsze w życiu to umieć korzystać z miłości jaką daje nam świat, natura, inny człowiek, przystańmy na chwilę i popatrzmy w niebo, rano na wschodzące słońce, na ludzi którzy się uśmiechają, a i tych co mają smutną minę. W każdym momencie naszego życia dzieje się wiele rzeczy których nie dostrzegamy, dlatego przytsań na chwilę i zanstanów się nad życiem, przyjrzyj się otaczjącej cię naturze i pomyśl czy życie nie jest cudowne i piękne?  Dużo miłości wam życzę i przesyłam dużo pozytywnej energii :-)

poniedziałek, 13 września 2010

dzień 8

Dziesiejszy dzień jest mało obfity w jedzenie bo mój organizm już nie chce się zapychać, jem teraz małe porcje ale częściej.
Woda z cytrynką

na śniadanie

brokuł gotowany na parze


Obiad





buraczki gotowane na parze i starte na tarce, doprawiłam czosnkiem i majerankiem, do tego surówka.








A na kolacje kalafior, ale nie zdążyłam uwiecznić na zdjęciu bo dopiero pod koniec sobie przypomniałam :-)


Samopoczucie bez zmian, tzn radość, radość, radość. Wielka pozytywna energia i to piękne słońce które już jest drugi dzień działa na człowieka cudownie. Jutro wyruszam na zakupy jabłkowe bo zapas mi się skończył i może jakieś pyszności dietowe bedą to oczywiście zakupię. A poza tym to nic tylko korzystać z pogody jak najwięcej spacerów i oddychania już ostatnim latem, babie lato wieczorami zaczepia się o włosy więc jesień pomału się zbliża.

Ania dzisiaj zaczęła dietę oczyszczającą więc również zapraszam na jej blog  http://cudownediety.blogspot.com/

przesyłam dużo ciepła i buziaków

niedziela, 12 września 2010

dzień 7

Wow już tydzień diety za mną, nie wiedziałam że aż tak to szybko minie. Czuję się rewelacyjnie także polecam każdemu taki styl odżywiania, czyli warzywa i owoce. Dzisiaj cały dzień byłam na surowym jedzonku. Przez tydzień schudłam 1 kg, nie wiem nie odczuwam różnicy fizycznie, być może to złe rzeczy po prostu ze mnie uleciały :-).
jadłospis
Śniadanie
woda z cytryną
jabłko

Obiad
pyyyszna suróweczka
kapusta
marchew
jarmuż
seler
jabłko
cebula
trochę soku z cytryny i zioła

cała miska dla całej rodzinki



















                                                      a  to mój obiad









podwieczorek 2 jabłka
Kolacja obiadowa suróweczka
Mało jedzenia ale nie czułam się głodna, rewelacja. Czego chcieć więcej tak pozytywna energia mnie opanowała coś cudownego. Z wielką przyjemnością zakańczam tydzień dietki i z wielką chęcią zaczynam 2 tydzień.

A teraz coś dla ulubieńców przyrody i kawałek ogrodu i malinki dla Krysi :-)


przywitał mnie ptak siedzący na gałęzi :-)

a tu motylek usiadł mi na bluzie hihi


no i krzaczorki malin


sobota, 11 września 2010

bułeczki

                                                                       Bułeczki maślane

                         http://mojewypieki.blox.pl/2007/02/Buleczki-maslane-z-rodzynkami.html




Petit Pains Au Lait


                                 http://mojewypieki.blox.pl/2008/03/Petit-Pains-Au-Lait.html



                Osobiście nie jedzone z wiadomych względów, ale rodzince baaaaardzo smakowały :-)
Przepisy pochodzą ze strony często zaglądanej przeze mnie i bardzo polecanej http://mojewypieki.blox.pl/html

dzień 6

Oczywiście woda z cytryną

śniadaniepyszny kalafior


 
 
Przekąska
 
3 tarte jabłka z cynamonem
 
w między czasie pieczenia dla reszty rodziny więc od zapachów nie chciało mi się jeść, co jest plusem.
 
Obiad
leczo z brokułami

Potem kilka jabłek i tak do teraz nic nie jadłam, po prostu mi się nie chce, wypiłam jeszcze herbatę miętową z cytryną. Samopoczucie ccccuuuudooownee jakby inaczej, zaczynam mieć coraz lepszy humor, aż się boję na czym się to skończy. Dzisiaj pół dnia w kuchni zapachy mi nie przeszadzały, wszyscy zajadali się bułeczkami a ja jadłam jabłka jakoś mnie tak naszło dzisiaj i w sumie to chyba zjadłam ich 10. Teraz jak piszę jestem trochę zmęczona, ale się nie dziwię cały dzień na nogach. Dzisiaj jak jadłam kalafiorka na śniadanie doszłam do połowy i koniec poczułam że mój żołądek jest pełny, myślę sobie kurcze przecież tak mało zjadłam nie pchałam na siłę podjadałam sobie w trakcie pieczenia. Czyżby mój żałądek się aż tak skurczył ? Możliwe, jakiś czas temu ktoś mi powiedział, chyba Ania że nasza jedna dłoń to posiłek zjedzony na raz, połówka drugiej dłoni to coś do picia a reszta powinna zostać pusta. Więc takie było moje śniadanie. Na obiadek bardziej zaszalałam i trochę się przejadłam nigdy więcej, muszę się przyzwyczaić do tego że jem mniej a częściej. Dzisiaj miałam bardzo dużo energii którą wykorzystałam w kuchni, robiąc porządki i takie domowe sprawy. Nie mam kiedy poczytać blogów, ale jutro nadrobię zaległości. Buzia uśmiechnięta a dusza jeszcze bardziej trzeba zarażać ludzi dobrym humorem zwłaszcza w taką pochmurną pogodę jaka jest teraz bynajmniej u mnie, ale mi to nie przeszkadza, każdy się dziwi że najbardziej lubię zimę i w ogóle takie chłodniejsze dni. Ciepłe też lubię, szczególnie taką ciepłą jesień i wiosnę. Widać taka moja natura :-)
Tak więc zarażam was buzią uśmiechniętą, gdyby nie warzywa i owoce chyba by jej nie było, naprawdę warto je jeść :-)
 

Chleb domowy + zakwas

Zakwas zrobiłam z tego przepisu
 http://mojewypieki.blox.pl/2009/05/Zakwas.html
stronka bardzo fajna pełna cudownych przepisów.

a to mój zakwas











Składniki na chleb
1,5 kg mąki pszennej
400 g mąki żytniej
300 g mąki żytniej razowej
200 g zakwasu
1,25 l wody
40 g soli dałam połowę soli szarej
40 g przypraw słonecznik, len, mak, kilka ziaren czarnuszki.

Przygotowanie
Mieszamy mąkę z przyprawami, robimy zagłębienie, dodajemy zakwasu wymieszanego wcześniej z 500 ml ciepłej wody. Gdy zakwas urośnie, ugniatamy go z pozostałą ciepłą wodą i pozostawiamy na 2 godziny. Następnie ciasto dzielimy na 2 bochenki i zosatwaimy ponownie do wyrośnięcia. Pieczemy 70 min w temperaturze 220 stopni.

Powiem szczerze że chlebek nie rósł znakomicie był tylko taki napuszony, wydaje mi się że było chłodno w pomieszczeniu, ale w trakcie pieczenia bardzo ładnie się podniósł.




ciasto
ciasto w piekarniku przed wyrośnięciem. po środku wstawiłam kubek z wodą dla wytworzenia pary.

 chleb po upieczeniu 

                                                     

był trochę twardy z wierzchu ale wystarczy włożyć do woreczka na 1 dzień i wtedy zmięknie.
Muszę sobie  trochę przypomnieć jak prawidłowo się piecze bo zapomniało mi się troszkę, chlebów już sporo piekłam, nie znalazłam jeszcze takiego idealnego, z przepisu bo zawsze coś kombinuję dodając inną mąkę :-)  ja wolę chleb taki ziarnisty więc mieszam mąki. Były oczywiście wpadki że chleb był nie do ugryzienia bądź nie wyrósł w ogóle, ale nauka czyni mistrza. Tak więc wracam do pieczenia na bieżąco i wtedy będe próbować wiele przepisów sprawdzając jaki chleb jest najlepszy. Wiadomo także że chleb na drożdżach wpsaniale urośnie, ja jednak wolę dać zakwas i mieć trochę mniejszy chlebek ale za to bardziej zwięzły a nie puszysty. Zależy kto co woli. Ważny jest piekarnik, piekłam kiedyś z mamą w zwykłym piekarniku, niestety klapa nic nie wychodziło i dałyśmy sobie spokój, dlatego postanowiliśmy kupić kuchenkę gdzie piekarnik jest z termowentylatorem i od razu chleb wychodził więc pieczenie było na całego, przez wakacje trochę mniej bo nie było kiedy, a teraz trzeba narobić zaległości.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...